Broszki i naszyjnik fantazja, własnego pomysłu, o których z przymrużeniem oka mówię, że są "mixed-media", bo włożyłam w nie różne różności. Nawet ciężko je sfotografować, bo z każdej strony, pod każdym płatkiem, coś się ukrywa.
17 września 2013
16 września 2013
7 września 2013
Plażowe gryzmoły
Zastanawiam się, jak mogłam zapomnieć, że szkicowanie sprawie mi tyle radości, a kosztuje tak niewiele wysiłku... A zwłaszcza jest fajne na plaży :) Bo na plaży są przecież idealne warunki do malowania. Po pierwsze: wodę można wziąć z morza, po drugie: Tobiasz może "pomagać" do woli, bo nie ma żadnych przeciwwskazań do tego, by się pomoczyć, oblać, upaćkać obrazek i siebie i mamę. Przebieranie, pranie, wycieranie podłogi odpadają, i w dowolnym momencie można skorzystać z kąpieli. Można chlapnąć, prysnąć, sypnąć piaskiem na mokrą akwarelę (efekt jak z soli gruboziarnistej), lub zmieszać go z akrylem (i uzyskać pastę fakturową).
Rzadko kiedy wykorzystuję szkice do obrazów, rzadko nawet, siedząc w plenerze, szkicuję z natury. Raczej maluję z głowy, wrażenia, czasem przydaje się jakaś ulotka ze zdjęciem, która jest pod ręką. Ale to miejsce, gdzie powstaje szkic, jest ważne. Potem w domu, kartkując i wąchając zagryzmolone papiery, wpada się na pomysły i znów chce się coś zrobić.
1 września 2013
Faktury, szarości, osobliwości
Jestem zdania, że każdy temat jest dobry na fotografię lub obraz, że wszędzie można znaleźć coś inspirującego, jeśli się tylko jest uważnym obserwatorem. Wszystko może być ciekawe, interesujące, nawet łuszcząca się farba, albo gnijące jabłko. Lubię patrzeć na wszystko takim świeżym okiem, bez odgórnie przyjętego celu, szukać osobliwości, zestawiać barwy, odcienie, faktury. I w taki sposób, jako wyzwanie, traktuję od lat ogródek mojego taty. Bo to stosunkowo niewielka przestrzeń, którą niby to znam jak własną kieszeń... Zarazem taki mój mikrokosmos, w którym wciąż jeszcze jest bardzo wiele do odkrycia (a jeszcze więcej do zrobienia :)). I który odsyła mnie w inne przestrzenie, bardziej mentalne, niż rzeczywiste, jakieś zaimki "tutaj". A zwłaszcza jesienną porą - podobnie jak smak proustowskiej magdalenki otwiera bramę do przeszłości - mnie zapach dymu z palących się ognisk przenosi gdzieś..., no właśnie, nie wiadomo gdzie...
Te dwie mozaiki przypomniały mi też takie, czarno-białe zestawienie, sprzed paru lat, inspirowane z kolei pracami Arakiego.
A teraz bardziej humorystycznie... Czasem, kiedy się tak czegoś nowego wypatruje, można niespodziewanie natrafić na... gębę ;)

31 sierpnia 2013
Koniec tego dobrego...
... i znów rok czekania na urlop. No to kilka migawek. W Świnoujściu jest wiele magicznych miejsc, ale na pewno należy do nich kamienne molo ze stawą "Młyny". Już dojście od strony portu ma w sobie obietnicę czegoś fajnego, płaskie miejsce z trawami smaganymi wiatrem, z widokiem na latarnię morską po przeciwnej stronie Świny, dźwigi, urządzenia nawigacyjne, ze śladami po ogniskach, które ktoś palił tu pewnie w nocy i muszlami naniesionymi w bardziej sztormową pogodę. Wicher urywa głowę, a Tobiasz, wyglądający niczym postać z muminków, (ubrany naprędce w moją bluzkę i kurtkę babci), puka do zamkniętych drzwi wiatraka...
A to magiczny Fort Anioła i przecudna rzeźba Natalii Czarneckiej Diling oraz jej praca w szkle. W odróżnieniu od Fortu Północnego i Fortu Gerharda tu można zobaczyć nie tylko zabytki z dziedziny militariów, ale też wystawy, stałe i czasowe, obrazy, antyki, napić się kawy w klimatycznej kawiarni, potrzymać prawdziwy miecz, zrobić sobie fotkę w hełmie wikinga lub rycerskiej przyłbicy... Na szczycie budowli znajduje się taras widokowy obsadzony różami. Nazwa Fort Anioła wzięła się od architektonicznego podobieństwa do Twierdzy św. Anioła w Rzymie.
Fontanna na promenadzie nocą - ulubione miejsce chlapania się dla dzieci :)
24 sierpnia 2013
17 sierpnia 2013
Sezonowe napoje!
Niedawno pisałam o leczniczych właściwościach dziewanny, a oto jak pięknie wygląda "złota herbata" (tak ją nazywa mój dzieć) zaparzona z jej świeżych kwiatów. Można też z niej zrobić bawarkę. Komu zbyt ciepło może się schłodzić miętowo-limonkową lemoniadą (miętę można wcześniej zaparzyć i schłodzić, albo jej świeże liście posiekać i zalać zimną wodą) lub wodą z mrożonymi malinami - zamiast kostek lodu.
Uroki lata...
27 lipca 2013
Owadzich story c.d.
Podzielimy się...
We dwoje raźniej...
Spijajmy nektar póki czas, bo lato może opuścić nas...
...hops i już mnie nie ma!
20 lipca 2013
Rusałka pawie oko
18 lipca 2013
Letnie nowości wieczorową porą
Kilka nowości dla domu, które tworzą u nas nastrój w letnie wieczory. Co prawda ostatnio znów częściej zasypiam w ubraniu do rana kładąc dziecia spać, niż się "wieczoruję", ale zawsze...
Prawie 40-letnia lampka, którą teściowie dostali w ślubnym prezencie i potłukł się oryginalny klosz, teraz otrzymała nowy abażur w różane pączki (ze sklepu na i.)
Nie wyobrażam sobie lata bez bukietów, z działki, z łąki, z pola, z kwiatów, chwastów, chaszczy, ziół. Lubię i te z jednego gatunku kwiatów, i mieszane.
Około 21.00 niby parasol otwiera
się pączek wiesołka. Z dziewanny pijemy herbatkę z mlekiem. Świeże,
niewysuszone kwiaty nadają jej intensywny żółty kolor. Warto wiedzieć, że
dziewanna ma działanie
antywirusowe (pomocna np. w grypie), leczy chrypkę, ułatwia
odkrztuszanie, chroni błony śluzowe
dróg oddechowych, stosuje się ją również jako środek osłaniający w
stanach zapalnych żołądka i jelit. Podobno płukanka z dziewanny
rozjaśnia włosy i nadaje im blasku, ale szczerze mówiąc nie próbowałam.
Na biurku czai się nowy obraz. Ale czegoś mu jeszcze brakuje, więc nie pokazuję z bliska.
Jak ostatnio zapowiadałam, po raz drugi byłam sercem nad Bałtykiem..., ale pupą na kanapie... Już nawet nie na działce, bo dzieć zaliczył lipcowe zapalenie gardła, i jeszcze go trochę trzyma, ale na szczęście na działkę już możemy wrócić.
A to mój urodzinowy prezent - lampion, któremu przyglądałam się na wystawie już długi, długi czas :D
I jeszcze trochę muszli, i światła świec. Pozdrawiam, miłego letniego nastrojowego wieczoru!
Zapraszam na link party:
Subskrybuj:
Posty (Atom)