Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miejsca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miejsca. Pokaż wszystkie posty

7 września 2013

Plażowe gryzmoły

Zastanawiam się, jak mogłam zapomnieć, że szkicowanie sprawie mi tyle radości, a kosztuje tak niewiele wysiłku... A zwłaszcza jest fajne na plaży :) Bo na plaży są przecież idealne warunki do malowania. Po pierwsze: wodę można wziąć z morza, po drugie: Tobiasz może "pomagać" do woli, bo nie ma żadnych przeciwwskazań do tego, by się pomoczyć, oblać, upaćkać obrazek i siebie i mamę. Przebieranie, pranie, wycieranie podłogi odpadają, i w dowolnym momencie można skorzystać z kąpieli. Można chlapnąć, prysnąć, sypnąć piaskiem na mokrą akwarelę (efekt jak z soli gruboziarnistej), lub zmieszać go z akrylem (i uzyskać pastę fakturową).
Rzadko kiedy wykorzystuję szkice do obrazów, rzadko nawet, siedząc  w plenerze, szkicuję z natury. Raczej maluję z głowy, wrażenia, czasem przydaje się jakaś ulotka ze zdjęciem, która jest pod ręką. Ale to miejsce, gdzie powstaje szkic, jest ważne. Potem w domu, kartkując i wąchając zagryzmolone papiery, wpada się na pomysły i znów chce się coś zrobić.









 

1 września 2013

Faktury, szarości, osobliwości

Jestem zdania, że każdy temat jest dobry na fotografię lub obraz, że wszędzie można znaleźć coś inspirującego, jeśli się tylko jest uważnym obserwatorem. Wszystko może być ciekawe, interesujące, nawet łuszcząca się farba, albo gnijące jabłko. Lubię patrzeć na wszystko takim świeżym okiem, bez odgórnie przyjętego celu, szukać osobliwości, zestawiać barwy, odcienie, faktury. I w taki sposób, jako wyzwanie, traktuję od lat ogródek mojego taty. Bo to stosunkowo niewielka przestrzeń, którą niby to znam jak własną kieszeń... Zarazem taki mój mikrokosmos, w którym wciąż jeszcze jest bardzo wiele do odkrycia (a jeszcze więcej do zrobienia :)). I który odsyła mnie w inne przestrzenie, bardziej mentalne, niż rzeczywiste, jakieś zaimki "tutaj". A zwłaszcza jesienną porą - podobnie jak smak proustowskiej magdalenki otwiera bramę do przeszłości - mnie zapach dymu z palących się ognisk przenosi gdzieś..., no właśnie, nie wiadomo gdzie...



Te dwie mozaiki przypomniały mi też takie, czarno-białe zestawienie, sprzed paru lat, inspirowane z kolei pracami Arakiego.


A teraz bardziej humorystycznie... Czasem, kiedy się tak czegoś nowego wypatruje, można niespodziewanie natrafić na... gębę ;)



18 lutego 2013

W stronę słońca

Malarskie statystyki poprawione (tzn. to już drugi obraz w tym roku) i w dalszym ciągu pracuję :) 
Tobiasz z babcią - zastanawiam się kto kogo prowadzi? Inspiracją było zdjęcie wykonane w moim ukochanym skansenie w Chorzowie. Niestety, mam problem z robieniem zdjęć obrazów, zwłaszcza jeśli są kontrastowe, lub jest w nich dużo ciemnych partii, w których odbija się światło. 

6 stycznia 2013

Wieczór Trzech Króli

Lubię pospacerować wieczorem z kijami, zwłaszcza zimową porą, bo w końcu to NORDIC walking! Nie ważne, że przemierzam stale kilka tych samych ulic, dopóki ma się otwartą przestrzeń w głowie :)







5 stycznia 2013

Stawa Młyny, Świnoujście

Ubiegły rok był dla mnie wyjątkowo ubogi w malowanie - tylko jeden obraz! Od nie wiem ilu lat nie namalowałam tak mało! Był też bardzo ubogi w blogowanie, chociaż nie znaczy to, że nic nie robiłam, przeciwnie - pochłonęło mię dziecię i praca, a jeśli działałam twórczo, to nie było energii na pokazywanie. Inaczej rozłożyły mi się priorytety i stało się to samorzutnie. W dodatku przez 2 miesiące byłam pozbawiona komputera. W tym roku postanowiłam od razu wziąć się za polepszenie malarskich statystyk ;) i na początek namalowałam stawę Młyny, czyli wiatrak w Świnoujściu, gdzie spędziliśmy ubiegłoroczny urlop, (którego jedyną wadą było to, że za krótki), a w którym to mieście zakochana jest moja szwagierka (to dla niej na urodziny).


24 czerwca 2012

Chwil łapanie

Nic się nie zmienia u nas poza kwitnącymi kolejno kwiatami, napływającymi z wolna nowymi słowami i mnożącą się w szybkim tempie ilością Tobisiowych psot, tym, że wielkimi krokami zbliża się urlop, czyli... wszystko się zmienia. Ostatnio np. zmieniliśmy wózek na lżejszy, gdy chciałam umyć kółka ze starego, Tobi upaciał się smarem, potem się tym zmartwił, czyli przyłożył dłonie do buzi, potem oparł się o stół i wannę, a że brudnych rąk nie lubi - wytarł w ubranko... A kiedy robiłam mu zdjęcie podczas jednoczesnego mycia zębów i rysowania (cóż za podzielna uwaga!), zdążył strzelić pierwszy mural na ścianie... Czas płynie wśród rozmaitych codziennych prac, na twórczość wciąż nie ma go tyle, ile bym chciała, a to, co robię wciąż nie znajduje odbicia w fotkach, albo niewielkie... Ale łapię chwile, i niby nic się nie dzieje, a dzieje się wiele. Ruszyłam z czymś w biżuterii, pokażę wkrótce. W pracy też działam, i w kuchni, i na ogródku troszkę...
Poznajecie ławeczkę? Już dawno gotowa, nowe deski zrobił mąż, ja pobejcowałam na biało, nie pokazywałam, bo chcę do niej jeszcze uszyć fajne poduchy, ale nie wytrzymałam już. 
Ciężko coś napisać, bo siedzimy z Tobisiem i zajadamy czereśnie, których okazał się wielkim fanem. Ale tym razem nie zaniedbam tak bloga, obiecuję wkrótce następny post. 

25 lutego 2012

Hu hu ha, zima nie taka zła?

Na dworze bardziej niż paskudnie, mżawka, ślizgawica, roztopy (czyli po śląsku ciaplyta :)), a ja przy mleczku z miodem wspominam zimowy wypad do Brennej i Cieszyna, który przypadł akurat na największe mrozy i tak sobie myślę, że przedwiośnie to jak dla mnie najgorsza pora roku. Wolę już siarczyste mrozy, poza tym - jak miło jest się rozgrzać po zimowych spacerach! 


 Rotunda św. Mikołaja na wzgórzu zamkowym w Cieszynie.
 Ludzie spacerujący z psem po zamarzniętej Olzie...
 ...a tu szykujący na rzece lodowisko.
 Widok z wzgórza zamkowego
 Na rynku
 Ule w śniegu
 Bączki zaprojektowane z okazji polskiej prezydencji (Centrum Sztuki i Przedsiębiorczości)
 Budki lęgowe w Brennej
 W Centrum Kultury i Sztuki "Dwór Kossaków" w Górkach Wielkich - wielka dziurka od klucza jest nawiązaniem do książki Zofii Kossak "Kłopoty Kacperka, góreckiego skrzata"- znacie?
 I najlepsza na świecie rozgrzewająca herbata owocowa z anyżem, imbirem i cynamonem w "Koziej zagrodzie" w Brennej. 
  Próbowałam też gorącej czekolady, pierogów i innych dań, a wszystko pyszne jak domowe i w przystępnych cenach.  
Piec w "Koziej zagrodzie". Jest tam też pięknie wyposażony kącik dla dzieci.
Aaaach ciepełko...
Cóż poradzić, trzeba przecierpieć to przedwiośnie, ale ptaszki już śpiewają, że wiosna blisko...