24 czerwca 2012

Chwil łapanie

Nic się nie zmienia u nas poza kwitnącymi kolejno kwiatami, napływającymi z wolna nowymi słowami i mnożącą się w szybkim tempie ilością Tobisiowych psot, tym, że wielkimi krokami zbliża się urlop, czyli... wszystko się zmienia. Ostatnio np. zmieniliśmy wózek na lżejszy, gdy chciałam umyć kółka ze starego, Tobi upaciał się smarem, potem się tym zmartwił, czyli przyłożył dłonie do buzi, potem oparł się o stół i wannę, a że brudnych rąk nie lubi - wytarł w ubranko... A kiedy robiłam mu zdjęcie podczas jednoczesnego mycia zębów i rysowania (cóż za podzielna uwaga!), zdążył strzelić pierwszy mural na ścianie... Czas płynie wśród rozmaitych codziennych prac, na twórczość wciąż nie ma go tyle, ile bym chciała, a to, co robię wciąż nie znajduje odbicia w fotkach, albo niewielkie... Ale łapię chwile, i niby nic się nie dzieje, a dzieje się wiele. Ruszyłam z czymś w biżuterii, pokażę wkrótce. W pracy też działam, i w kuchni, i na ogródku troszkę...
Poznajecie ławeczkę? Już dawno gotowa, nowe deski zrobił mąż, ja pobejcowałam na biało, nie pokazywałam, bo chcę do niej jeszcze uszyć fajne poduchy, ale nie wytrzymałam już. 
Ciężko coś napisać, bo siedzimy z Tobisiem i zajadamy czereśnie, których okazał się wielkim fanem. Ale tym razem nie zaniedbam tak bloga, obiecuję wkrótce następny post.