Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Myślę sobie, że to dobrze, że tak obchodzimy te święta, poważnie i głęboko. Fakt, że ze zniczami, wieńcami, sprzątaniem jest co roku cyrk :), ale nie robimy ze śmierci maskarady. Wszystkich Świętych to w założeniu święto radosne, pełne nadziei, a poza tym w tym dniu wszyscy mamy imieniny.
Dziś wspominamy naszych zmarłych. Myślę sobie o znajomych, którzy za wcześnie, tragicznie zginęli. O dzieciach, które pewnie od razu powiększyły grono aniołów. O dziadku, który w ogródku zbudował dla mnie piaskownicę i prowadzące na plac zabaw własne maleńkie schody z poręczą. O babci, od której ostatni prezent - seria albumów o sztuce, służył mi przez całe studia i służy do teraz. O drugich dziadkach, których nie znałam, ale też są mi bliscy przez rozmowy o nich. Pamiętamy ludzi - to jacy byli, dobro, które nam wyświadczyli, to, co dla nas poświęcili. Najtrudniejsze poświęcenie to takie, którego nie podejmujemy z własnej woli, wspaniałomyślnie z czegoś rezygnując, ale niejako jesteśmy na nie skazani, i tylko nastawienie do niego zależy od nas, np. zniesienie jakiegoś trudu, braku, cierpienia, ciężaru, czasem milczenie. To poświęcenie jest mało widoczne, ciche, ale to ono, doznane od bliskich, nas kształtuje. Obyśmy nigdy nie byli niewdzięczni, obyśmy tak byli wspominani.
1 komentarz:
Morze światła....
Prześlij komentarz