17 sierpnia 2010

Złote czasy radia...

... jeszcze trwają i znów się nimi cieszę.
A to dlatego, że radio z zielonym oczkiem z braku miejsca niedługo musi opuścić tymczasowo, aczkolwiek na dłużej, nasze domostwo. Włączam je wieczorem przed snem - najpierw jest głucho, po chwili lampka rozjarza się i pojawia się charakterystyczne buczenie. Przez chwilę szmery i szelesty, potem nieznaczny ruch pokrętła i jest stacja, i druga, i kolejna. Nie zgadzają się oczywiście z opisami na skali, niemniej można usłyszeć różne języki: francuski, węgierski, angielski, czeski, rosyjski. Raz nastawiona stacja "odjeżdża" i znów się pojawia.
.
I, co ciekawe, żadna z nich nie gra tego, czym nas zewsząd karmią najpopularniejsze programy radiowe i telewizyjne... A to mnie utwierdza w przekonaniu, że radio z zielonym oczkiem nadaje nie tylko z daleka, ale i z dawnych lat :)

2 komentarze:

Titania yng Nghymru pisze...

bardzo klimatyczne to radio, tez takie pamietam było (a może nawet nadal jest) u mojej babci i to nie wiem czy przypadkiem nie dokładnie takie samo. to zielone oko zawsze mi sie z kotem kojarzylo :)
ach te czasy dziecinstwa, wszystko bylo wtedy takie magiczne, nawet oko radia :)

Jolanna pisze...

Ach jak stylowo i sentymentalnie :)
Dobrze, że jeszcze u Ciebie zamieszkuje. Ukryj je dobrze !
Buziaki